Celem jest stworzenie określonej atmosfery i skierowanie uwagi na poglądy osoby lub grupy osób formułujących list otwarty. Nie chcę sugerować, że autorzy listu z OZZG mają złe zamiary, ta forma „protestu” jest dla mnie krzykiem rozpaczy w celu zaakcentowania własnych racji, których nie udało się „wygrać” w inny sposób. Opublikowanie listu otwartego służy zdobyciu posłuchu czy sympatii większej liczby odbiorców niekoniecznie zawsze świadomych czy gotowych do zajęcia stanowiska w danej kwestii. Ma on raczej wywołać „szum wokół sprawy”. Ale to nie jest właściwa droga. Takie „listy” zawsze dzielą społeczność na zwolenników oraz przeciwników i tak naprawdę poza sensacją nic nie wnoszą.
Jedyną rozsądną drogą do wprowadzenia zmian są bezpośrednie konsultacje, dyskusje i ustalenia między doświadczonymi fachowcami od zagadnień merytorycznych i informatyki. Muszą być one podejmowane na takich forach, by sformułowane wnioski i decyzje miały status obowiązkowego wprowadzenia do przepisów. I bardzo ważna uwaga: przepisów nie wolno naginać do chwilowej możliwości konkretnych narzędzi, którymi mają być one realizowane, a taki właśnie błąd popełniono w pierwszej wersji rozporządzeń w latach 2012-2013 oraz, niestety, w ich nowelizacji z 2015 r.
Przepis musi być tworzony na bazie najnowocześniejszych osiągnięć technologicznych i gruntownej wiedzy, jak z nich korzystać. I to narzędzia oferowane na wolnym (na szczęście) rynku mają się do tych reguł dostosować lub nawet być lepsze (co zawsze jest motorem postępu), bo inaczej zostaną wyeliminowane przez konkurencję. Można z dużą dozą prawdopodobieństwa założyć, że technologie informatyczne są obecnie w stanie podjąć każdy problem i go rozwiązać, byle był logiczny i niezależny od koniunktury skierowanej na danego producenta.
• Nie ma nic za darmoDla mnie ogólny wydźwięk tego listu otwartego ma dwa aspekty. Pierwszy to zakulisowa walka konkurencji, która wykorzystuje propagandowe metody do osiągnięcia własnego celu. Mogę to zrozumieć, choć takich metod nie pochwalam. Tu sprawa jest prosta. Jeśli są twarde dowody przekroczenia prawa, należy sformułować pozew do sądu. Jeśli ich nie ma, to takie działanie wywołuje jedynie niesmak.
Drugi aspekt jest o wiele poważniejszy, gdyż „porywa tłumy” w kwestii, w której zamiast merytoryki wykorzystywane są emocje, a za nimi kryje się bardzo dziwna logika: „korzystać, lecz nie dawać nic w zamian”...
Pełna treść artykułu w grudniowym wydaniu miesięcznika GEODETA